MAM dług wdzięczności wobec chrześcijaństwa; myślę, że podobnie jak cały świat, w którym żyjemy przez ostatnie 2000 lat" (przedmowa do książki Two Thousand Years - The First Millennium: The Birth of Christianity to the Crusades). Tak swoje uznanie dla „chrześcijaństwa" wyraził angielski pisarz i redaktor telewizyjny Melvyn Bragg.
Zaraz jednak po przeczytaniu tego rodzą się liczne pytania. Dlaczego mam mieć jakikolwiek dług wobec religii. To kolejne uwikłanie, w które można popaść. Czy aby na pewno religia miała i ma tak zbawienny wpływ na ludzi , Czy jest to wpływ pozytywny czy nie. Wystarczy zajrzeć do jakiejkolwiek gazety, by znaleźć mnóstwo przykładów tego, jak przywódcy religijni, głoszący idee miłości, pokoju i miłosierdzia, rozniecają nienawiść i powołując się na Boga, usprawiedliwiają brutalne konflikty. Nic dziwnego, że wielu uznaje religię za siłę, która bardzo często wywiera destrukcyjny wpływ na życie.
Cóż religia celuje w udowadnianiu człowiekowi, że bez niej sobie nie poradzi. Od urodzenia wmawia mu, że jest obciążony grzechem pierworodnym – to dopiero przewrotność. Pielęgnuję w nim poczcie winy udowadnia jak bardzo jest grzeszny i jak bardzo p[otrzebuje religii, a jeśli z jej usług nie skorzysta, jeśli nie będzie posluszny to czeka go pieklo. No faktycznie nikt niczego bardziej wyrafinowanego i cynicznego nie wymyślil. Mistrzostwo w obłudzie. Nobel za szantaż. Jest to tak skuteczny mechanizm, że przez wieki nadal trwa. Czekam na opinie.